Z czego zrezygnować aby nie tracić czasu?

0
389
Z czego zrezygnować aby nie tracić czasu?

Namnożyło się ostatnio reklam zachęcających do szkoleń, konferencji czy prelekcji aktywizujących do działania, uwalniających od marnowania czasu, pomagających z dnia na dzień wstać i osiągnąć jakiś cel. Co ciekawe reklamy te są emitowane w Internecie co moim zdaniem nie ma kompletnie sensu.
Internet to takie zbiorowisko ludzi, którzy w zdecydowanej większości mają nadmiar obowiązków i aktywizowanie ich do robienia jeszcze czegoś dodatkowego, wmawianie im że wystarczy chcieć coś zrobić żeby osiągnąć cel jest tylko częścią prawdy. Dokładnie połową prawdy.

Żeby coś robić musisz najpierw czegoś zrobić mniej lub wcale.

Z moich obserwacji siebie i moich znajomych w realu i w internecie wynika, że każdy z nas na realizację rzeczy, które musi robić, chce robić lub kocha robić ma czas wykorzystany w sposób i tak przekraczający wszelkie normy zdrowotne. Przychodzenie do takich osób z komunikatem:

Nie trać czasu, nie będziesz żył wiecznie, zrealizuj swoje marzenia

jest w stosunku do nich nieuczciwe. Co więcej, mniej doświadczone życiowo osoby mogą się wpędzić w wyrzuty sumienia (Jak to Janek dał radę a ja nie mam siły?)
Prawda zaś jest taka, że jeśli chcesz zrobić coś o czym marzysz lub co odkładasz od dłuższego czasu najpierw musisz podjąć decyzję z czego jesteś w stanie zrezygnować żeby to osiągnąć?

Z czego zatem rezygnować?

To pytanie, na które sam musisz sobie odpowiedzieć. Pamiętaj jednak, że rzecz z której rezygnujesz będzie Cię nęcić za każdym razem (zwłaszcza w początkowym okresie) gdy będziesz z niej rezygnował na rzecz innego zajęcia. Poniżej prezentuję listę rzeczy z jakich ja rezygnowałem chcąc zrobić coś innego co mnie interesowało – taką listę jednak każdy powinien układać sobie sam, bo tylko Ty wiesz co robisz, co Cię interesuje i co jest dla Ciebie ważne.

Moja lista rezygnacji

Sen – od tego zacząłem kilkanaście lat temu, dochodząc w pewnym momencie do 3-4 godzin snu na dobę. Głupota. Nie polecam, chyba że lubisz wyglądać i żyć jak zombie z kawą zamiast krwi. Obecnie pilnuję 6h jako minimum.
Telewizor – to mogę polecić. Nie tak żeby całkowicie rezygnować, ale starannie wybierać to co w TV da mi odpocząć, to co mnie interesuje etc. No i fajnie mieć dekoder z nagrywarką, przydaje się przy przewijaniu reklam nadawanych w trakcie programu.
Fejsbuk – z tym walczę. Dostałem kiedyś dobrą radę, logowania się do FB w wyznaczonych porach dnia i kontaktowania się ze znajomymi. To dobry sposób, z tym że trudno jest mi utrzymać dyscyplinę – zbyt łatwo przychodzi zalogowanie do FB.
Praca – drażliwy temat, zwłaszcza dla samozatrudnionych lub prowadzących firmę, ale i w korporacjach wiem, że temat niełatwy. Przekroczyć granicę 8h pracy jest bardzo łatwo i jednocześnie bardzo trudno jest wrócić do normalności. Pomocne tutaj mogą być zajęcia hobbystyczne najlepiej takie, które zaczynają się o 17:30 i trzeba wyjść z pracy o 17:00 żeby zdążyć. Wtedy nie masz wymówki.
Ruch – kolejna głupota jaką możesz sobie zrobić to zrezygnować z aktywności fizycznej. Sport, spacery, aktywny czas spędzony z najbliższymi. Cokolwiek byleby ruszyć te mięśnie, których normalnie nie ruszasz. Wykorzystuj każdą możliwą okazję do poruszania się – to moja rada po doprowadzeniu się do wagi 91.5 kg
Spotkania ze znajomymi – w dobie internetu jest to rzecz, z której bardzo łatwo się rezygnuje i zastępuje kontaktami wirtualnymi, a takie spotkania to jak lizanie loda przez szybę. Utrzymywanie kontaktów ze znajomymi zalecam rozszerzać jak się da, a nie ograniczać.
Czytanie – na jakiś czas jeśli potrzebujesz, można ograniczyć. Na przykład żeby nauczyć się w tym czasie jakiejś umiejętności. Na dłuższą metę jednak zalecam nie rezygnować z czytania (no przynajmniej te dwie książki na rok :))
Leniuchowanie – można spokojnie z tego rezygnować jeśli leniuchujesz za dużo. Co znaczy za dużo to już każdy sam odpowie sobie we własnym zakresie. Nie rezygnuj jednak z tego całkowicie, czasem warto poleżeć i nicnieporobić.
Kłótnie – z tego można rezygnować zawsze w dowolnych ilościach.
Jedzenie – jemy szybko i wysokokalorycznie (żeby było szybciej). Oczywiście można zjeść kanapkę przed komputerem zyskując cenne 15 minut w ciągu dnia. Można też podłączyć sobie kroplówkę, prawda?
Może nie od razu „slow food” ale z doświadczenia wiem, że nie warto jeść w pośpiechu i byle jak (pamiętacie 91.5 kg). Te 30-45 minut na obiad to powinno być minimum a najlepiej to jeszcze sobie samemu przygotować – można wcześniej i odgrzewać.
Gry komputerowe – wiem, że zabierają najwięcej czasu i grając, czas po prostu znika. Sam już nie gram i stosunkowo łatwo było mi wyeliminować to u siebie całkowicie, tak więc nie wymądrzam się, myślę, że może tu pomagać określenie sobie dni i dokładnych godzin grania (może nawet z ustawionym budzikiem)

To moja lista. Jak już pisałem swoją warto ułożyć samemu, bazując na tym jak wiemy ze spędzamy czas w ciągu dnia, tygodnia, miesiąca.
Wróćmy jednak do szkoleń aktywizujących do działania.

Czym nas straszą?

Najczęstszym przekazem jaki reklamuje tego typu przedsięwzięcia szkoleniowe jest: „Nie trać czasu, powiemy Ci jak realizować marzenia”. Na szkoleniach zaś dowiadujemy się różnego rodzaju dyrdymałów o organizacji czasu, o tym żeby swój cel zwizualizować, zapisać i mieć w widocznym miejscu. Czasem pojawia się anegdota jak to Jim Carrey zapisał sobie na kartce datę, po której miał zarabiać milion dolarów za rolę… i osiągnął to bo kartkę cały czas nosił w portfelu i ją cały czas widział.
Pitu pitu kochani. Nie na wszystkich to zadziała, a noszenie kartki z napisem „Będę jeździł ferrari”, i jednocześnie codzienne wsiadanie do rozklekotanego opla – po krótkim czasie – zacznie wkurzać i deprymować a nie pomagać realizować cel.
Moim zdaniem.
Po pierwsze. Jest bardzo mało okresów, które można nazwać „traceniem czasu”. Przeważnie tak jest nazywany czas, kiedy nic nie robimy i to się nazywa odpoczynkiem. Odpoczynek jest niezwykle istotny dla organizmu, każdy potrzebuje go w innych ilościach i nie ma nic złego w odpoczynku.
Po drugie. Zaakceptowanie okresów nicnierobienia pozwala nam odpocząć pełniej i lepiej zregenerować organizm bez wyrzutów sumienia, że moje marzenia nie są właśnie realizowane.
Po trzecie. Podawanie gotowych rozwiązań „działania” nie pomoże wszystkim, każdy z nas jest inny. W skrajnych przypadkach może niektórym ludziom zaszkodzić.
Po czwarte. Budowanie negatywnych przekazów, mających na celu wywołanie wyrzutów sumienia (Ty tracisz czas, jesteś nieefektywny), i ubieranie ich w „pozytywne” hasła reklamowe (marketingowcy to potrafią) jest nieetyczne. Jest to manipulacja.